|
| Domostwo oraz warsztat Iveni | |
| Autor | Wiadomość |
---|
Puszcza Admin
Przedwieczna. 135
| Temat: Domostwo oraz warsztat Iveni Wto Sty 13, 2015 9:08 pm | |
| Niedawno w osadzie kupieckiej wzniesiono dom z kamienia i drewna, stawiali go sami mieszkańcy Topieli w prezencie dla pewnej obcej kobiety? To rada po usłyszeniu jej historii, a właściwie jej cząstki zezwoliła kobiecie zamieszkać na tych terenach. Prezentem na nowej drodze było domostwo wraz z warsztatem.
|
| | | Ivenia
38 6
| Temat: Re: Domostwo oraz warsztat Iveni Czw Sty 15, 2015 3:22 am | |
| Łup! Trzykilowy niewielki młotek z głuchym dźwiękiem pacnął w matową powierzchnię metalu. Łup! - Psiakrew! - zgrzytnęła zębami i odłożyła narzędzie obok siebie. Spojrzała uważnie na powierzchnię stali. Nie, nie zdawało jej się. Była wgnieciona. Gdyby ściany kuźni miały uszy, z pewnością zaczerwieniłyby się na nieładne przekleństwo, jakie odbiło się od nich echem, tuż przed tym, jak odbił się od nich rzucony ze złością kawał stali. Próba nie wyszła. Hartowanie w osłonie się nie sprawdziło, kilkanaście godzin prób szlag trafił jasny. Otarła dłonią pot z czoła, zostawiając na nim brudną czarną smugę i spojrzała z wyrzutem na leżące pod stołem narzędziowym kamienie szlifierskie. - I co się tak gapicie? - mruknęła - Tak, nie obędzie się bez was, wiem. Dawno temu widziała tę sztukę w wykonaniu kapłanów Pana Stali. Pakowali ostrze do podłużnej komory, wraz z nim pakowali tam odpowiednio przygotowane kamienie. Nie miała pojęcia, czym były kamienie, dość, że gdy komora trafiała do ognia, kamienie wydzielały substancję, która dawała stali otulinę. Tak to własnie nazywali, otulinę. Dzięki temu po wyjęciu z prażenia świeżo zahartowany kawał stali był wciąż gładki jak dupcia niemowlęcia, nie miał typowych dla tego procesu wżerów i ubytków, które potem trzeba by było długie godziny szlifować. Długie lata ją zastanawiało, czym są tajemnicze kamienie, ale były poza jej zasięgiem, powstawały z użyciem Mocy, a jej nie była ona dana. Ale, jak mawiają, gdy los zamyka drzwi przed nosem, otwiera okno. Ostatnio w zajeździe zgadała się z wędrowcami z Kyrre, opowiedzieli jej o mieszance, w jaką otulają stal, by ją hartować. Glina, trociny, krew, święte coś tam. Pominęła święte coś tam, w zamian użyła kitu do uszczelniania pieców, mazistej ciemnej odpornej na temperatury substancji. Dobrze szło. Stal nagrzała się jak trzeba, schłodziła też jak trzeba, po zdjęciu otuliny była idealnie gładka. Cudnie, obiecująco gładka, jak obietnica uniknięcia mozolnych godzin szlifowania i towarzyszącego mu bólu ramion. A potem zaczęło się kucie. Nie zahartowała się jak trzeba, była miękka. - Za krótko w ogniu - powiedziała głośno, wciąż gadając do osełek - W otulinie trzeba ją dłużej nagrzewać... - wzrok padł na stojącą tuż przy palenisku beczkę z wodą - Albo... - zmrużyła oczy - albo chodzi o chłodzenie. Za wolno. Jest w otulinie, więc za wolno chłodzi... Logiczne. Westchnęła. Była zbyt zmęczona na kolejną próbę. Nie, nie dziś. Spróbuje jutro. Na dziś dość. Zdjęła skórzany fartuch i rozsznurowała ściągacze na nadgarstkach. Z kąta spomiędzy ścinków i resztek blach wyciągnęła ciśnięty tam przed chwilą w złości pociemniały, matowy kawał stali, podniosła i ucałowała na przeprosiny, po czym odłożyła na przymocowane do pieńka kowadło. - Jutro - uśmiechnęła się. Pozostawione same sobie węgle ledwie się żarzyły, sprawdziła czy nic nie przylega do paleniska, przegarnęła czerwonawe drobinki i wyszła, zamykając zasuwę. Na podwórku owiał ją chłodny powiew wieczoru. Było ciepło, całkiem przyjemnie. Podeszła do studni, podniosła klapę i opuściła na kołowrocie wiadro, po chwili wyciągnąwszy je przystąpiła do zmywania z siebie pyłu, opiłków i sadzy, niczym do rytuału. W sumie to było coś jak rytuał. Ale dość praktyczny, opiłki metalu, zostawione na skórze, miały paskudny zwyczaj pchać się wszędzie, gdzie człowiek pragnął ich najmniej, zwykle zaczynając od oczu. Po chwili wykręcając jak szmatkę zwinięte mokre włosy, weszła do izby. Piec był zimny. Na kuchni leżało trochę wczorajszej polewki serowej, obrzydliwie zimnej. Uchyliła malutkie, zamykane na haczyk drzwi do spiżarki. Słoje z kiszonymi ogórkami. Powidła. Suszone mięso. Koszyk jajek. - Nie chce mi się rozpalac w piecu - mruknęła na głos tłukącą się jej po głowie myśl. Zajazd. Tak, to powinna być lepsza opcja na kolację. Pomacała pas. Sakiewka...? Nie, wróć, pas z sakiewką wisi przy łóżku. Roześmiała się do siebie, zauważając, jak jest ubrana. Mokra od wykręcanych włosów lniana tunika, trzymająca się na ramionach na wąskich paskach, przylepiała się jej do ciała, mocząc spodnie i kapiąc do butów. To by dopiero był cyrk, jakby tak się pojawiła Pod Zającem. Podeszła do skrzyni z odzieniem, ale po drodze skusił ją fotel i leżące na nim futro. Tak, usiądę na chwilę. Na chwilę! Futro... Fotel... W sumie jest nawet ciepło. Tak, za chwilę wstanę. Na pewno. |
| | | Puszcza Admin
Przedwieczna. 135
| Temat: Re: Domostwo oraz warsztat Iveni Czw Sty 15, 2015 6:44 pm | |
| Śniłaś o rodzinnym domu, kłosach zbóż falujących na stokach rodzinnego Caledonium. Zapach świeżo pieczonego chleba i świeży napar z mięty pity o poranku, znajome szczekanie psa biegnącego wzdłuż dróżki. To wszystko przerwane zostało przez pukanie. Słabe, ewidentnie wykonane kobiecą dłonią, jednak twój sen był na tyle czujny, że wyłapałaś dźwięk i nie pozwolił Ci on zapaść w głębszy sen. - Pani Ivenio! - Głos zduszony przez deski wydawał Ci się znajomy, przyjemny mimo wysokiego brzmienia. Zanim zdążyłaś otworzyć usta w odpowiedzi drzwi ze skrzypnięciem otworzyły się, w myślach zanotowałaś, że trzeba by wysmarować na nowo zawiasy. W pierwszej chwili nie rozpoznałaś swojego gościa, dopiero gdy smuga światła oświetliła wyraźniej twarz niewiasty rozpoznałaś jej rysy. Nadisha służyła u dwójki kupców z Abonasu, poznałaś ją rok temu, stała się częstym gościem w twojej kuźni. To ona podpowiedziała Ci, żebyś wypytała jej lud o tajemnicę obróbki ich metali. Tak, pochodziła ona z ludu stepów. Nie zdziwiła Cię jej obecność, młódka często przynosiła Ci drobne upominki widać pałając do ciebie sympatią. Twoją uwagę zwróciło jednak coś innego, nie widziałaś jej przez kilka miesięcy zaś teraz jej brzuch wyraźnie się wzdął kryjąc w sobie nowe życie. Wiedziałaś, że partner dziewczęcia pracował u tych samych ludzi co ona, lecz do niedawna twierdziła ona, że to jeszcze nie czas na potomstwo. |
| | | Ivenia
38 6
| Temat: Re: Domostwo oraz warsztat Iveni Nie Sty 18, 2015 3:39 am | |
| Odgłos pukania dotarł do niej z daleka, zza ukwieconych łąk i falujących łanów zbóż Caledonium. Otrząsnęła się. Drżała. "Zasypiać w mokrym ubraniu, no gratuluję" pomyślała kpiąco, układając rzeczywistość we właściwych miejscach. Sen. ZImno. Pukanie... Tak, stoisz, głupku, w samej tunice! Zerwała się, doskoczyła do skrzyni i narzuciła na siebie spodnie i długi wełniany kabat, kaftan do pół łydki, ciepły i puszysty, z wełny w kolorze zgniłej zieleni. Sprawdziła nóż przy pasku i dobiegła do drzwi. - Przepraszam, nie usłyszałam... Nadisha! - uśmiechnęła się szeroko - Przepraszam, słońce, przysnęłam na chwilę. Wejdź, zaraz zrobię herbaty. Widzę - powiedziała, wciąż uśmiechając się - że wiele się u ciebie zmieniło. Gdzieś pod ciepłym i przyjaznym uśmiechem tylko ktoś, kto bardzo dobrze znał Ivenię, mógłby dostrzec tnące do bólu ostrza smutku. Ale tu nie było nikogo, kto by ją dobrze znał. Przypadkowy gość widział tylko niemłodą kobietę z wprawą strugającą ścinki desek na rozpałkę pod paleniskiem. |
| | | Puszcza Admin
Przedwieczna. 135
| Temat: Re: Domostwo oraz warsztat Iveni Pon Sty 19, 2015 7:47 pm | |
| Obliczę dziewczyny wygięło się w serdecznym uśmiechu widząc ciebie po raz pierwszy od dawna. W dłoniach ściskała kosz nakryty kawałkiem płótna. Długie czarne niczym noc włosy miała rozpuszczone na modłę swego ludu, lecz ubiór odbiegał od standardów "barbażyńskich" krain jak to lubili mówić pochodzący z Abonasu. Miała na sobie wełnianą sukienkę nakrytą lnianym fartuszkiem wiązanym po bokach. - Przywiozłam pani kilka rzeczy z marchii, oraz próbki metalu o które pani prosiła, ale to potem Batuk przyniesie. Tylko na chwilę udało mi się wyrwać z pracy. - Powiedziała z uśmiechem przyglądając się twej pracy, wiedziała, że jej pomoc w tej chwili byłaby nieporęczna. Swoim zwyczajem postawiła więc kosz na stole i wyciągnęła z niego przyniesione skarby, w większości były to smakołyki pochodzące z twojego kraju. Ot niewielka butelka wina najprawdopodobniej przesyconego smakiem promieni słonecznych i ciężkich gron. Suszone winogrona które schowano w lnianym woreczku, duży słój orzechów oraz słodkie kulki wykonywane z ciasta którego nadzienie tworzyła kasza gryczana oraz miód. Takie to ciasteczka potrafiły całkiem długo wytrzymywać a stanowiły wielką dawkę cukru. Jednak to coś innego zwróciło twoją uwagę. Niebieski lniany woreczek skrywał czerwone owale, z jednej strony wysuszona skórka przypominała pomarszczone twarze starców z drugiej zaś strony widoczne były nasiona i zaschnięty miąższ oraz żółte maleńkie pestki. - Suszone owoce Ṭamāṭaru. - Powiedziała z uśmiechem. - Batuk kupił je od kupców wracających zza Sāyā, miejsca gdzie wasi kupcy nie docierają bo nie znają ścieżek. Dobre jak dodasz do wywaru z mięsa, mocny smak mają. - Następnie wskazała na drugi woreczek który przyniosła a jego zawartość nie wydawała ci się znajoma. - Karnēla, żebyś zasadziła przed domem. Za parę lat wyrośnie drzewo, a na nim owoce barwy bursztynu. Słodkie i orzeźwiające. Będą Ci smakować, ich skóra dobra przyprawa zaś miąższ można zjeść lub wycisnąć sok. Nasi pędzą z tego kwaśne wino. |
| | | Ivenia
38 6
| Temat: Re: Domostwo oraz warsztat Iveni Wto Sty 20, 2015 3:07 am | |
| Kominek zapłonął szybko jasnym, złocistym płomieniem. Ivenia zwykle trzymała obok trochę suszu, świerkowe gałązki, drzazgi, zbierane przy rąbaniu. To wszystko przydawało się, gdy trzeba było rozpalić szybko. Machnęła kilka razy małym miechem, komin złapał ciąg i miło zahuczał. Kobieta nabrała czerpakiem wody z dużego, drewnianego cebra stojącego obok pieca, woda wylądowała w niewielkim kociołku, kociołek na żeliwnej płycie nad piecem. Dopiero mogąc być pewną, że ma jak przyjąć gościa, podeszła do stolika. Twarz rozjaśnił jej promienny, pełen sentymentu uśmiech. Brała po kolei do rąk dary, obracała je w palcach, wąchała z przyjemnością chłonąc aromatyczne zapachy suszonych owoców. Wciąż się uśmiechając z niedowierzaniem pokręciła głową. -To niesamowite - powiedziała w końcu - Nie wiem jak ci dziękować... To wszystko... Jakbyś mi tu przyniosła kawałek domu w koszyku... - westchnęła i mocno przytuliła dziewczynę, puściwszy dopiero gdy tamta stęknęła w efekcie wyciśnietego z płuc powietrza. Obie roześmiały się. - Dziękuję... - powtórzyła Ivenia już po raz trzeci, nadal przekładając przedmioty i wzdychając, az w końcu otrząsnęła się, zachowując jednak przylepiony do twarzy sentymentalny uśmiech - To dobra okazja, żeby się napić. Jesteś głodna, kochana? Wiele nie ma, ale dość na kolację. No i możemy otworzyć to wino - powiedziała, wyciągając ze spiżarni suszone mięso i powidła - Opowiadaj, co u ciebie, jak ci się pracuje? Co u Batuka? Jak się wam układa? - wymownym gestem wskazała na zaokrąglony brzuch dziewczyny - Siadaj i opowiadaj. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Domostwo oraz warsztat Iveni | |
| |
| | | | Domostwo oraz warsztat Iveni | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
|
WIEŚCI
|
|